poniedziałek, 23 maja 2011

Historie z życia wzięte (cz.4)

   Historia, która przydarzyła mi się kilkanaście lat temu może być doskonałym przykładem fatalnego zbiegu okoliczności prowadzącego nieuchronnie do wypadku. Opisuję ją celowo ku przestrodze kierowców, którzy czują się doskonale za kierownicą i wydaje im się, że nie ma takiej sytuacji na drodze, żeby nie można było z niej wyjść obronną ręką. Tamtego słonecznego poranka pod koniec zimy jechałem jak zwykle do pracy drogą wojewódzką z jednego miasta do drugiego. Od wielu już dni temperatura w ciągu dnia dochodziła prawie do 10 stopni powyżej zera ale jeszcze w nocy utrzymywały się przymrozki co było widoczne jako szron na polach i na trawie rosnącej na poboczach dróg. Droga którą jechałem była dobrze utrzymana, miała stosunkowo dobrą nawierzchnię i posiadała wiele prostych odcinków pozwalających na bezpieczne wyprzedzanie innych pojazdów. Miałem już bardzo duże doświadczenie w prowadzeniu samochodu i moja wyobraźnia była dostatecznie rozwinięta aby móc przewidzieć większość możliwych do zaistnienia sytuacji. Byłem także wypoczęty, a mój samochód był sprawny (chociaż do przeglądu technicznego pozostał tylko jeden miesiąc). Trasę do pracy pokonywałem codziennie, więc znałem na pamięć każdy zakręt i każdą przysłowiową dziurę. Nie chciałem jednak spóźnić się do pracy i jechałem jak zwykle na tyle szybko na ile pozwalały warunki atmosferyczne i przepisy drogowe. Do celu miałem niespełna 10 km i wyjechałem właśnie z obszaru zabudowanego na kilkukilometrowy odcinek prostej jezdni, gdzie była doskonała widoczność. Przede mną w odległości około 400 m zobaczyłem autobus, który poruszał się z prędkością około 70 km/godz. a na końcu prostego odcinka, zza zakrętu wyłonił się właśnie samochód dostawczy, który stopniowo zwiększał prędkość. Biorąc pod uwagę  prędkość z jaką  jechałem (ok. 90 km/godz.) oraz zmniejszający się dystans jaki dzielił mnie od autobusu, oceniłem że bez zwiększania prędkości będę mógł bezpiecznie wyprzedzić autobus w momencie gdy jadący z przeciwka pojazd wyminie się już z tym autobusem. Dystans pomiędzy wszystkimi pojazdami zmniejszał się systematycznie i brakowało już kilkunastu sekund, abym mógł bezpiecznie zjechać na lewy pas i przystąpić do wyprzedzania. Teraz jednak wszystko potoczyło się błyskawicznie i zupełnie nie tak jak myślałem wcześniej, bowiem nagle i niespodziewanie, będący przede mną autobus zaczął gwałtownie hamować dokładnie wtedy, gdy samochód dostawczy był już na tyle blisko autobusu, że wyprzedzanie było wykluczone. W tym właśnie momencie jedynie moje awaryjne hamowanie mogło zapobiec najechaniu na tył autobusu, albowiem pobocze było na tyle wąskie, że ewentualne ominięcie autobusu z prawej strony spowodowało by stoczenie się mojego samochodu do głębokiego rowu. Trzeba pamiętać, że w takich momentach jest bardzo niewiele czasu na decyzję i wtedy decyzja ta musi być najlepsza, a jej ewentualne skutki jak najmniejsze (przede wszystkim dla ludzi). Wybrałem więc hamowanie i odtąd mogłem tylko biernie przyglądać się jak skuteczność hamowania autobusu przewyższa skuteczność moich hamulców. W pewnej chwili wydawało się, że jednak uda mi się jeszcze zatrzymać ale tuż przed zderzeniem poczułem jeszcze jakby mój samochód zaczął się ślizgać, a hamowanie osłabło. Dopiero po ostatecznym zatrzymaniu się na tylnym zderzaku autobusu i wyjściu na jezdnię zrozumiałem że w tych okolicznościach nie mogłem jednak wyhamować, ponieważ na przestrzeni kilkudziesięciu metrów jezdnia była pokryta miejscowo lodem, czego nie widać było wcześniej, a dodatkowo w tylnym kole mojego samochodu pękły uszczelnienia cylinderka hamulcowego w efekcie czego płyn hamulcowy zaczął wyciekać z układu w ostatniej fazie hamowania. W chwilę później dotarło do mnie że co prawda nic mi się nie stało, ale mój samochód nie nadaje się do dalszej jazdy ze względu na pękniętą chłodnicę, rozbite reflektory i już nie sprawny układ hamulcowy. Wkrótce po wyjściu z samochodu i rozmowie z kierowcą autobusu wyszło na jaw, że przyczyną gwałtownego hamowania była chęć wypuszczenia pasażerów z autobusu na ok. 150 metrów przed przystankiem PKS.
   Po zdarzeniu został spisany protokół do firmy ubezpieczeniowej z opisem i odręcznym szkicem sytuacji oraz imionami i nazwiskami oraz numerami prawa jazdy obu kierowców adresami zamieszkania, numerami dowodów osobistych, numerami rejestracyjnymi pojazdów i ich dowodów rejestracyjnych, oraz numerem polisy ubezpieczeniowej sprawcy. W protokole określono też datę i godzinę zdarzenia, a także jakie elementy pojazdów zostały uszkodzone i kto jest odpowiedzialny za doprowadzenie do kolizji. Ze względu na to że nikt nie został poszkodowany odstąpiono od wezwania patrolu policji drogowej.
   A teraz najważniejsze, a mianowicie kto tak naprawdę był winny? Jak to zwykle bywa wina kierowców jest obopólna, można jedynie dyskutować kto bardziej zawinił, bowiem kierowca autobusu ma wyznaczone przystanki, na których ma obowiązek zatrzymywania się w celu wypuszczenia pasażerów wysiadających i wpuszczenia następnych osób, a zatrzymywanie poza przystankami w tym celu jest zabronione. Inspekcja Transportu Drogowego nakłada na kierowców nieprzestrzegających tego prawa wysokie kary pieniężne (nawet do kilku tysięcy złotych). Poza tym gwałtowne zatrzymywanie pojazdu bez wyraźnej przyczyny (tj. aby uniknąć potrącenia przechodnia lub innej katastrofy), bez upewnienia się czy żaden pojazd nie jedzie za nami jest niedopuszczalne. Z drugiej strony ja też byłem nie bez winy, ponieważ podczas wyprzedzania znalazłem się zbyt blisko pojazdu wyprzedzanego i miałem zbyt dużą prędkość aby skutecznie zatrzymać się w przypadku nieprzewidzianej sytuacji. A więc nie zastosowałem zasady szczególnej ostrożności przy wyprzedzaniu innego pojazdu. Przy spisywaniu protokołu wziąłem winę na siebie właśnie z tego powodu, a samochód musiałem naprawić na swój koszt co wiązało się nie tylko z wydatkami ale z blisko dwu tygodniowym okresem oczekiwania na wymianę części, naprawy blacharskie i malowanie. Myślę, że po lekturze tej historii żaden z kierowców nie będzie nigdy zbyt pewny przy wyprzedzaniu i dla swojego bezpieczeństwa nie zapomni o zasadzie szczególnej ostrożności.    
                                                                                                                      Charles

poniedziałek, 16 maja 2011

Wyprzedzanie


   Wyprzedzanie, to jeden z najbardziej niebezpiecznych manewrów, na który składa się wiele czynności absorbujących uwagę kierowcy. Przed przystąpieniem do wyprzedzania należy najpierw ocenić, czy na drodze występują odpowiednie warunki do tego manewru, a więc czy przed samochodem, który będziemy wyprzedzać jest dostatecznie dużo miejsca oraz czy szerokość drogi pozwala na bezpieczne wykonanie wyprzedzania. Następnie należy zasygnalizować kierunkowskazem zamiar wyprzedzania, ocenić w obu lusterkach wstecznych czy nie jesteśmy akurat wyprzedzani przez inny pojazd, a dopiero wtedy należy stopniowo przyspieszyć i zjechać na przeciwny pas ruchu. W momencie zrównania się naszego pojazdu z pojazdem wyprzedzanym trzeba przełączyć kierunkowskaz na prawy i po oddaleniu się od pojazdu wyprzedzanego na bezpieczną odległość wrócić na właściwy pas ruchu. Bardzo istotne jest też aby nigdy nie przystępować do wyprzedzania, jeżeli nie mamy zapewnionej dostatecznej widoczności. Musimy być absolutnie pewni, że w momencie wyprzedzania, kiedy nasz samochód znajdzie się na lewym pasie ruchu, z przeciwnego kierunku nic nie nadjedzie i że zdążymy wykonać bezpiecznie cały manewr.  Z uwagi na to, że przez pewien czas pojazd wyprzedzający jedzie pod prąd, to wyprzedzanie wykonuje się z wykorzystaniem pełnej mocy silnika. Przykładowo jadąc na biegu IV z prędkością ok.70 km/godz lepiej przed wyprzedzaniem zmienić bieg na III , nacisnąć  maksymalnie pedał gazu ,a  dopiero w trakcie wyprzedzania zmienić bieg na wyższy.  Samochody  posiadające turbosprężarkę  dysponują lepszymi osiągami, stąd opisana wyżej procedura postępowania nie jest konieczna, ale  dla  innych pojazdów polecam taki sposób szybkiego wyprzedzania.                                                                                               
   Podczas przystępowania do wyprzedzania samochodów ciężarowych należy pamiętać, że samochód osobowy nie jest widoczny z kabiny przez kierowcę ciężarówki od momentu zrównania się obu pojazdów, aż do momentu gdy przód samochodu osobowego zacznie wysuwać się przed samochód ciężarowy. Kierowcy ciągników siodłowych są w trudnej sytuacji, ponieważ ze swojej kabiny usytuowanej wysoko nad jezdnią, nie są w stanie zlokalizować samochodu osobowego, który przystąpił do wyprzedzania ( szczególnie gdy ten rozpoczął manewr prawym pasem na drodze jednokierunkowej). W lusterkach wstecznych widać co prawda, że ktoś rozpoczął wyprzedzanie, ale po chwili samochód który wyprzedza znika z pola widzenia na pewien czas. Każdy kierowca powinien mieć pełną świadomość takiego niebezpieczeństwa aby nie zostać staranowany przez dużo większy pojazd którego kierowca nie ma czasami pojęcia, że jest właśnie wyprzedzany.
  Najbardziej  niebezpiecznym rodzajem wyprzedzania jest wyprzedzanie kolumny pojazdów, która zazwyczaj składa się z kilku lub kilkunastu pojazdów jadących mniej więcej z podobną prędkością. W takim przypadku jeżeli już zdecydowaliśmy o wyprzedzaniu, to należy ten manewr wykonywać tylko wtedy gdy odcinek drogi jaki widać jest odpowiednio długi do bezpiecznego wykonania tego manewru, a dodatkowo nie ma przed nami żadnych skrzyżowań zakrętów i niewidocznych fragmentów drogi. W trakcie wyprzedzania trzeba jednak zachować maksymalną koncentrację i przewidywać potencjalne zagrożenia. Często już w trakcie wyprzedzania dochodzi do zaskakujących sytuacji, gdy z bocznej drogi wyjeżdża nagle jakiś pojazd prosto pod nasz samochód, albo inny kierowca z kolumny pojazdów nagle zdecyduje się na zmianę pasa w ostatnim momencie. W takich przypadkach trzeba reagować natychmiast  wybierając najlepszy wariant postępowania. W zależności od sytuacji należy wtedy albo od razu przerwać wyprzedzanie i wrócić na swój pas ruchu wybierając lukę między pojazdami w kolumnie albo jeśli szerokość jezdni jest odpowiednia, kontynuować wyprzedzanie ze szczególną ostrożnością. W każdym przypadku należy być przygotowanym na awaryjne hamowanie.
UWAGA !  Należy bezwzględnie pamiętać aby nigdy nie wyprzedzać na zakazie wyprzedzania oraz na niewidocznych odcinkach dróg i przed ostrymi zakrętami oznakowanymi znakami ostrzegawczymi.
  Zabronione jest także wyprzedzanie pojazdów z prawej strony przed wierzchołkami wzniesień.
   Bezwzględny zakaz wyprzedzania obowiązuje również na skrzyżowaniach, przejściach dla pieszych  oraz przejazdach dla rowerów i bezpośrednio przed nimi, a także na przejazdach kolejowych i w tunelach. Wyjątek stanowi możliwość wyprzedzania na skrzyżowaniach o ruchu okrężnym o co najmniej dwóch pasach ruchu oraz na skrzyżowaniach o ruchu kierowanym przez policję albo z sygnalizacją świetlną. W konkluzji należy zauważyć, że niebezpieczne wyprzedzanie jest przyczyną bardzo poważnych wypadków drogowych wskutek czego ogromna większość osób jest poszkodowana lub ginie na miejscu wypadku. Po przekroczeniu granicy bezpiecznej szybkości ryzyko wypadku wzrasta już niewspółmiernie do umiejętności oceny ryzyka przez kierowcę i jego zdolności szybkiego reagowania na nieprzewidziane sytuacje. Ryzykowne   wyprzedzanie jest niestety coraz bardziej powszechne na naszych drogach ale przy ciągle wzrastającym ruchu drogowym często kończy się bardzo przykro dla samego kierowcy i jego pasażerów.      
 Aby nauczyć się bezpiecznie wyprzedzać, należy przyjąć prostą ale skuteczną zasadę:   
       ” Jeżeli nie mam pewności czy zdążę wyprzedzić – to nie wyprzedzam!
  Proszę pamiętać, że lepiej przejechać jeszcze nawet kilka kilometrów za jakimś wolniej poruszającym się pojazdem, aniżeli narazić siebie i innych na poważne niebezpieczeństwo. Proszę też pamiętać, że w ruchu miejskim nie da się zaoszczędzić zbyt wiele czasu, a szybka jazda polegająca na wyprzedzaniu kolejnych pojazdów między skrzyżowaniami nigdy nie przyniesie nam znaczących oszczędności z uwagi na konieczność zatrzymywania się przed następnymi skrzyżowaniami. Dynamicznie jeżdżący kierowca może zaoszczędzić jednak kilka minut przy przejeździe przez miasto ale przy tym o ile więcej musi zużyć paliwa, nie mówiąc już o zdenerwowaniu innych kierowców i niebezpieczeństwie jakie niesie za sobą ten styl jazdy. W warunkach wzmożonego ruchu każda zmiana pasa ruchu, to przecież ryzyko wystąpienia kolizji z innymi pojazdami, a w końcu nie wszyscy to wirtuozi kierownicy. A więc więcej rozwagi i ostrożności na drodze, aby wszyscy kierowcy mogli bezpiecznie dojechać do celu, czego życzę zawsze wszystkim  kierującym, którzy szanują innych użytkowników dróg i cenią sobie bezpieczeństwo.



niedziela, 1 maja 2011

Bezpieczne pokonywanie zakrętów i wpływ opon na zachowanie się pojazdu na drodze

  Umiejętność pokonywania zakrętów polega zawsze na ocenie czy łuk zakrętu jest ostry czy łagodny oraz na odpowiednim dostosowaniu prędkości pojazdu i rodzaju biegu, na którym pojazd powinien „wychodzić” z tego zakrętu.
      Ze względu na to, że kierowca o niewielkim doświadczeniu będzie miał trudności z odpowiednią oceną  warto zwrócić uwagę na następujące zasady postępowania:
-  przed każdym zakrętem oznakowanym znakiem ostrzegawczym trzeba bezwzględnie zmniejszyć prędkość i zredukować bieg na niższy,
- na zakrętach oraz bezpośrednio przed nimi absolutnie nie wolno zwiększać prędkości pojazdu,          
- na łukach dróg i zakrętach nie wolno gwałtownie hamować, ani zmieniać biegów,
- im bardziej kręta droga i im ostrzejsze są zakręty – tym większa ostrożność kierowcy i większe ograniczenie prędkości,
- im jest gorsza i im bardziej jest nierówna  nawierzchnia drogi, tym wolniej trzeba pokonywać zakręty,      
- im trudniejsze są warunki atmosferyczne, tym delikatniej obracamy kierownicą aby nie zerwać przyczepności i łagodniej ruszamy zwiększając stopniowo prędkość.
     W trudnych warunkach kierowca powinien zawsze stosować zasadę szczególnej ostrożności czyli zwiększyć uwagę i dostosować prędkość do warunków i sytuacji na drodze, a hamowanie wykonywać z odpowiednim wyprzedzeniem (tzn. dużo wcześniej niż przy suchej nawierzchni).
     Należy tutaj podkreślić, że nieprzestrzeganie tych podstawowych zasad wiąże się najczęściej  z  zagrożeniem wypadnięcia pojazdu poza łuk drogi albo co gorsza ze zjechaniem na przeciwny pas ruchu i możliwością czołowego zderzenia z innym pojazdem.
    Trzeba ponadto pamiętać, że bezpieczeństwo jazdy  zależy w dużej mierze od  przyczepności kół która  z kolei zależy od stanu i rodzaju nawierzchni drogi. Przyczepność kół pojazdu do nawierzchni zmniejsza się wtedy, gdy w zimie jezdnia jest mokra, zaśnieżona lub zlodowaciała, a w lecie zanieczyszczona np. piaskiem lub ziemią. Jesienią dużym zagrożeniem są gnijące liście, które tworzą bardzo śliską warstwę na jezdni, przez co można wpaść w poślizg w trakcie hamowania, pokonywania zakrętu lub gwałtownego omijania przeszkody na drodze. 
      W takich przypadkach, gdy  przyczepność kół do podłoża intensywnie maleje, to droga hamowania drastycznie wydłuża się a szanse uniknięcia kolizji są tym mniejsze im pojazd ma wyższą prędkość.       
      A więc im jest gorsza pogoda, tym większą ostrożność należy zachować, co wiąże się bezpośrednio z koniecznością ograniczenia prędkości pojazdu.
     Każdy kierowca, któremu zależy na bezpieczeństwie jazdy, powinien także brać pod uwagę stan techniczny swojego pojazdu, a w szczególności stan opon. W warunkach naszego kraju, w sezonie wiosenno-letnim i wczesnojesiennym (od marca do końca października) powinno się stosować opony letnie, a w sezonie jesienno – zimowym, (już wtedy, gdy temperatura powietrza spada poniżej +5oC) obowiązkowo opony zimowe. Jest to związane z postępem technologicznym, który dokonał się w ostatnich latach w przemyśle oponiarskim, bowiem producenci opon nauczyli się wytwarzać opony o odmiennym składzie mieszanki i różnym bieżniku dla różnych temperatur eksploatacji. Dzięki temu specjalnie dobrana mieszanka elastycznej gumy stosowana jest w oponach zimowych, a mieszanki twardej gumy (bardziej odpornej na wysokie temperatury) w oponach letnich. Ponadto opony zimowe mają głęboki bieżnik (o dużej ilości rowków poprzecznych) idealny na jazdę po śniegu, natomiast opony letnie mają najczęściej kilka rowków wzdłużnych, zapewniających lepsze prowadzenie kierunkowe pojazdu.
        W handlu dostępne są także opony wielosezonowe, lecz nie dorównują one właściwościami oponom na konkretny sezon, gdyż w zimie są zbyt sztywne i wydłużają drogę hamowania, a w lecie zbyt intensywnie zużywają się.
        Każde opony jednak ścierają się w miarę ich eksploatacji i w końcu po kilku latach należy wymienić je na nowe. Opony należy obowiązkowo wymienić, kiedy wysokość bieżnika wynosi 1,6 mm (najlepiej jednocześnie na wszystkich kołach). Jeśli większemu zużyciu uległy opony przednie na półosiach napędowych, to można je wymienić na nowe wcześniej niż tylne. Należy koniecznie pamiętać aby typ i bieżnik opony były takie same jak w oponach starych. Trzeba bezwzględnie unikać jazdy na różnych oponach o innym bieżniku, z powodu różnicy przyczepności po lewej i po prawej stronie pojazdu, co często może doprowadzić do niekontrolowanego poślizgu na mokrej lub śliskiej drodze.